środa, 25 lutego 2015

Urodzinowe inspiracje



Wiosna zbliża się ( mam nadzieję) wielkimi krokami.

Nie czuć jej jeszcze w powietrzu, przynajmniej tutaj,ale krokusy witają nas podczas spacerów.

Tak,tak dobrze czytacie SPACERÓW!

W końcu! 

Nareszcie, po trzech tygodniach wypełzliśmy. 

Najpierw nieśmiało i na pół godziny.

Po takim czasie to jest, AŻ PÓŁ GODZINY!!!!



Wiosna to zdecydowanie moja ukochana pora roku. 

Będę miała możliwość witać ją nad naszym kochanym Bałtykiem już za miesiąc!!!

Czego uwierzcie mi nie mogę się wręcz doczekać.

Wiosna kojarzy mi się jeszcze,a może przede wszystkim z urodzinami L.

Na początku kwietnia będziemy świętować dwa latka,więc pora pozbierać inspiracje i zabrać się za przygotowania.

Zapraszam....




zrodlo

Czerń, biel  jak widać nie są zarezerwowane tylko dla dorosłych. 

Jeśli dodamy do nich słoneczną i jakże  wiosenną żółć możemy uzyskać bardzo ciekawy efekt.

Z połączenia tych trzech kolorów jesteśmy w stanie wyczarować przyjęcie rodem z ula,lub chatki Puchatka:)



zrodlo


Żółte papilotki, słomki w biało-czarne lub żółte paski, słoiki zamiast szklaneczek, wstążki tasiemki, 

papierowe pompony to rzeczy,które ułatwią nam uzyskanie odpowiedniego efektu.



zrodlo


zrodlo


zrodlo



zrodlo

zrodlo



zrodlo


Kolejnym ciekawym pomysłem dla małych maniaków aut, a wiem,
 
że w tym przedziale wiekowym jest ich niemało!

Jest przyjęcie urodzinowe z koparkami i dźwigami w roli głównej.

Do przygotowania dekoracji mogą posłużyć nam zabawki naszych dzieci.

Wszelkiej maści ciężarówki i wywrotki świetnie nadadzą się  do serwowania łakoci, a ciasteczka w kształcie aut znajdą mnóstwo amatorów.





zrodlo



zrodlo


zrodlo

Pomysłów na przyjęcie urodzinowe dla dwuletniego chłopca jest całe mnóstwo. 

Jestem zwolennikiem robienia dekoracji własnoręcznie z wykorzystaniem przedmiotów i dekoracji,które już posiadamy.

Efekt może być niesamowity

Mam jeszcze chwilę czasu,więc poszukiwania inspiracji trwają...


Ściskam Was MOCNO!!!!


:)





czwartek, 19 lutego 2015

Polubić swoją przestrzeń



Witajcie!

Mam nadzieję,że zdrowie Wam dopisuje ,a energia wręcz rozsadza!

Ta,ostatnia dopadła mnie po prawie trzech tygodniach przymusowego pobytu w domu.

Po stanach apatii,zmęczenia,rezygnacji teraz przyszła wena do działania!

Wiadomo wirusy panują i nie odpuszczają w tym roku naszego adresu.

Na placu boju jestem ja-Matka Walcząca:)

Trzy tygodnie zamknięcia w Domu na walizkach zrobiło swoje i biegam ostatnio,przestawiam, dekoruję.

Gdy dekoruję wiem, że nie zwariuję!!!!

Ha ha!

Moja nowa złota myśl.

Pole do popisu niewielkie,bo po pierwsze, Dom na walizkach-to nie nasze mieszkanie.

Teraz mieszkamy akurat w nim,ale charakter pracy M, powoduje,że to często się zmienia.

Nie mogę więc nic w nim przywieszać,zmieniać,urządzać po swojemu.

Umeblowane też było,więc jest, jak jest,czyli nie w moim ukochanym stylu,bynajmniej.

Ale,ale od czego są dodatki.

Ostatnio odkryłam w Anglii nasz stary,poczciwy JYSK.

I wyszłam z niego z paroma drobiazgami.







Osłonka  do storczyka to tak na prawdę lampion z uchwytem w kolorze miedzi.

 Żałuję,że nie kupiłam ich więcej,bo fantastycznie prezentowałyby się na naszym tarasie.

Plakat  jest już baaardzo dobrze znany.

W Polsce się na niego nie zdecydowałam,więc tym razem wyszedł ze mną ze sklepu.

Znalazłam miejsce w sypialni i napis wita mnie codziennie po przebudzeniu.




Te piękne lilie to część mojego bukietu,ale nie walentynkowego...

Za wazoniki dla takich maleństw służą mi puste słoiczki po przyprawach.

Mam na zbieraniu ich już lekkiego hopla,ale jak widać przydają się.












Niby nic wielkiego,kilka małych rzeczy, koszt niewielki, a od razu sypialnia wygląda przyjemniej.








Jest i mały Pomocnik...:)






Zdecydowanie jestem zwolennikiem takich zmian,nawet najmniejszych, dzięki którym nawet z dala od 

swojego domu możemy poczuć się dobrze.



Ściskam Was Najmocniej jak potrafię!!!!


:)

wtorek, 17 lutego 2015

Uziemienie i zaproszenie na kawę



Tegoroczny luty zostanie na dłuuuuugo w mojej pamięci,a to za sprawą faktu,

że właśnie rozpoczęłam TRZECI TYDZIEŃ uziemienia z L w domu.

Zawsze byłam raczej domatorką,ale teraz aż mnie nosi,żeby choć nos wyściubić na zewnątrz.

 Pół biedy jak leje i wieje,ale dziś jak na złość piękne słońce.

W minionym tygodniu już z L było lepiej, leki działały,dziecko mniej kaszlało i nawet na spacer udało się wyjść.

Już więc Rodzicielka witała się z gąską,aż z pracy przyszedł M, jakiś taki niewyraźny.

Ta jego przyniesiona niewyraźność lotem błyskawicy przelazła na L i Matka już złudzeń nie miała.

Gąska też w siną dal odeszła. 

Nadszedł kolejny weekend-walentynkowy tym razem z dwoma gorączkującymi mężczyznami. 

Na szczęście M, w niedzielę poczuł się na tyle dobrze,że nowy zapas książeczek,tablic do rysowania i aut zapewnił,aby jakoś udało nam się kolejne dni przetrwać.

Ma teraz L radość wielką,bo codziennie coś nowego otwieramy,czytamy.

Czas jednym słowem szybciej mija.



W tym miejscu chciałabym zaprosić na kawę  każdego z Was! 

Kto żyw!

Kto nie ma w domu żadnej epidemii,pandemii czy pomoru niech wpada do mnie!

Towarzystwo osób pełnoletnich mile widziane:)


Zapewniam: 

-lokal
-kawę
-ciasto

W tym wypadku angielskie pączki.





Moje postanowienie i słaba-silna wola poniosły klęskę, gdy M przyniósł je ze sklepu.

Chociaż w sumie Rodzicielka-też jest TYLKO człowiekiem!








Tym optymistyczny akcentem żegnam się dziś z Wami!

Mam nadzieję,że u Was wszyscy zdrowi!!!!!



Ściskam




:)

czwartek, 12 lutego 2015

Walentynkowe ciastka owsiano- bananowe z nutellą


Luty zdecydowanie kojarzy mi się z Dniem Zakochanych.

Pamiętam czasy podstawówki i to napięcie w oczekiwaniu na kartkę z wyznaniem od najładniejszego chłopaka w klasie.

Ehhhh kiedy to było..!

Wiem,że dzielimy się na tych, którzy lubią obchodzić ten dzień i na osoby,które go nie uznają.

Ja, należę  do pierwszej grupy,choć uważam,że miłość powinno się sobie okazywać na każdym kroku.

Moja Druga Połówka natomiast jest do mnie w opozycji i nie obchodzi tego dnia.

Co więc zrobić z tym fantem?

Można mimo wszystko pokusić się o kupienie czegoś,
lub udekorowanie domu  np. w serduszkowe girlandy KLIK

Lub, tak jak ja w tym roku o upieczenie czegoś pysznego,bo wiadomo gdzie trafia się przez żołądek...:)

Tak jak pisałam, uczucie powinniśmy pięlęgnować każdego dnia bez względu na porę roku i datę w kalendarzu.
Dlatego u nas walentynkowy tydzień trwa już w najlepsze i M, codziennie zabiera ze sobą do pracy poniższe czekoladowe pysznośći.

Tak na osłodę długiego dnia przy komputerze.





CIASTKA  OWSIANO-BANANOWE Z NUTELLĄ


składniki:

2,5 szklanki płatków owsianych
2 banany
2 łyżki nutelli


wykonanie:

Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Płatki prażymy przez chwilę na suchej patelni.
W misce rozgniatamy dwa banany. Dodajemy do nich podprażone płatki owsiane i dwie łyżki nutelli.
Całość mieszamy i formujemy ok.2cm grubości ciasteczka.
Układamy na formie pokrytej papierem do pieczenia.
Pieczemy ok 15-20min. następnie wyciągamy do ostudzenia.



GOTOWE!!!







Cudownego Dnia Zakochanych!!!!

PS. Mam nadzieję,że Wasze brzuchy dają radę z dzisiejszym pączkowym wyzwaniem:)

Żałuję,że nie mogę się przyłączyć,ale donutsy to nie to samo...:/

Odbiję sobie w marcu!



Ściskam!!!!!


:)

wtorek, 10 lutego 2015

Ciasto francuskie z brzoskwiniami i twarożkiem




Witajcie!

Jak tak patrze ostatnio o czym piszę, to wychodzi mi blog kulinarny, nie wiedzieć czemu???

Nie myślcie,że przestałam myśleć o urządzaniu naszego mieszkania.

Co to, to nie!!!!

Cała lista rzeczy do kupienia i zrobienia podczas naszego marcowo-kwietniowego pobytu w Polsce 
 tworzy się i rozszerza niemiłosiernie.

Nie wiem czy starczy nam dni,biorąc pod uwagę święta i drugie urodziny naszego L.

A właśnie to ostatnie wydarzenie zaczynam powoli planować,więc tematyka urodzinowych przyjęć dla dzieci na pewno niebawem się pojawi.

Tymczasem,jak wiecie walczę ze słodyczami,a raczej  z nie jedzeniem ich 
( w nadmiernych ilościach,oczywiście)

Całkowicie bym nie dała rady się ich wyzbyć,głód byłby za duży na skutek odstawienia.

Jednak jest coś,czego się trzymam jak pijany płotu-jakby rzekła moja mama:),
a mianowicie nie kupuję gotowych słodyczy w sklepach!

Tylko zakasuję  rękawy i sama piekę:)

Dumna z tego powodu jestem!

No więc, co też robię jak mnie najdzie ochota na coś pysznego?

Sprawdzam co akurat mam w lodówce, szafkach i ...improwizuję!

Mam nadzieję , łasuchy są wśród Was, bo dziś coś pysznie-prostego!!!






CIASTO FRANCUSKIE Z TWAROŻKIEM I BRZOSKWINIAMI


składniki:

1 opakowanie ciasta francuskiego
1 twarożek (ok 250g) lub inny serek śmietanowy
1 puszka brzoskwiń
1-2 cukry waniliowe/lub miód


wykonanie:

Nagrzewamy piekarnik do ok.180 stopni.
W międzyczasie wyciągamy ciasto francuskie i nacinamy boki (jak na zdjęciu poniżej)
Twarożek mieszamy w kilkoma poszatkowanymi brzoskwiniami,cukrem waniliowym lub miodem
 ( w zależności jak słodki efekt chcemy uzyskać).
Smarujemy nimi ciasto francuskie.
Na serek dajemy kawałki brzoskwiń.
Zawijamy ciasto,lekko nakłuwając widelcem jego wierzch i kładziemy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia.
Pieczemy ok 30-35min na środkowym poziomie piekarnika.


Gotowe!!!!








Eksperyment się powiódł. Francuski zawijaniec wyszedł lekko kwaskowy. Idealny do porannej kawy.






Smacznego!

A Wy improwizujecie w kuchni,czy raczej trzymacie się przepisów?



Cudownego dnia!!!!!



:)

piątek, 6 lutego 2015

Tarta z brokułami,serem ricotta i indykiem



Co robi Matka-Rodzicielka uziemiona w domu przez tydzień na skutek choroby dziecka?

 Morze możliwości jest głębokie!

W końcu mieszkanie może być dopucowane,pranie przestaje piętrzyć się w łazience,nawet z żelazkiem i deską do prasowania przyjaźń zaczyna kwitnąć. To ostatnie to znak,że coś się  z Rodzicielką dzieje.
Ale ,ale nie jest tak źle!
Przestańmy dramatyzować, przecież w środę odbyła nasza Matka wyjście z domu!
Nie, nie dała dyla, nie, nie była na gigancie, była z dzieckiem u lekarza!

Na dodatek w sąsiedniej miejscowości,więc można uznać,że Matka odbyła mini wycieczkę krajoznawczą.

Musicie przyznać,że to już coś!

 Bo osoby pełnoletnie spotkała, zdania wielokrotnie złożone zamieniła z Panią w recepcji i lekarzem.
Mówię Wam- nie jest źle!

Przecież nasza Matka ma jedno dziecko,a nie dwoje po roku na przykład.

 Jedno z lekką infekcją wirusową przy czystych płucach,a nie dwoje z ospą.

Tak,jest nasza Matka z nim sama przez większą część dnia,z dala od rodziny,znajomych,przyjaciół.

 Ale spokojnie przecież Anglia to nie Australia,jest skype,są samoloty.

Normalnie pozytyw, goni pozytyw!

Znajduję ich w ostatnim czasie nie mało (przynajmniej staram się usilnie), sama siebie tym rozbawiając.

O, kolejny przykład, podczas uziemienia sporo Rodzicielka gotuje

 ( w końcu już dom lśni,więc trzeba swoją energię przenieść w gary:)).

  Z uporem maniaka poszukuje więc nowych przepisów, coby się trzeba było trochę wysilić,
 a  nie rachu ciachu i już!

Trzeba mieć jakieś wyzwania:P

Tym tez sposobem i wskutek mojego szlabanu domowego przetestowałam nowy przepis na tartę i zakochałam się.

 Musicie go wypróbować!!!!








TARTA Z BROKUŁAMI SEREM RICOTTA I INDYKIEM



składniki:

Ciasto kruche


250g mąki  (pszennej tortowej)
150g masła (schłodzonego)
1 łyżeczka soli
1 jajko


Do tarty o średnicy 24 cm wykorzystujemy połowę porcji ciasta kruchego (ok.260g).
 Resztę możemy przechować w lodówce przez tydzień,lub zamrozić na ok. 3 miesiące.


Nadzienie:

1 opakowanie serka ricotta (ok.200g)
1 filet z indyka lub dwa filety z kurczaka
oliwa do smażenia
2 łyżki sosu sojowego
szczypta papryki chili
1 brokuł
dwie garści świeżej rukoli


Sos:

3 łyżki tartego sera żółtego
1 jajko
4 łyżki jogurtu lub śmietany
sól, pieprz



Wykonanie:

Z podanych składników zagniatamy ciasto. Wlewamy 1 łyżkę wody lub mleka i łączymy składniki  w kulę.
Ciasto wyrabiamy do momentu,aż uzyska gładką konsystencję. Następnie dzielimy je na dwie części. Zawijamy w folię spożywczą i dajemy do lodówki na godzinę.
 Do tarty wykorzystamy jedną połówkę ciasta kruchego.
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Schłodzone ciasto rozwałkowujemy na stolnicy i przenosimy do formy na tartę.
 Ja od razu rozwałkowuję je w formie. Ciastem wykładamy dół i boki formy i  nakłuwamy widelcem.
Ciasto wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok.25min,aż uzyska lekko złoty kolor.


Nadzienie:

Indyka/kurczaka myjemy,osuszamy i kroimy w kostkę. Dodajemy 3 łyżki sosu sojowego,szczyptę papryki chili i podsmażamy na oliwie.
Brokuł gotujemy w osolonej wodzie.

Przygotowujemy sos serowy roztrzepując za pomocą widelca jajko z jogurtem/śmietaną,startym serem ,solą i pieprzem.


Upieczony spód tarty smarujemy serkiem ricotta. Następnie układamy świeżą rukolę,podsmażonego indyka/kurczaka i ugotowany brokuł.
Całość polewany sosem serowym.
Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez ok.30-35 min.,aż masa się lekko zetnie.







SMACZNEGO!!!!



Dziś już piątek, Małżonek tradycyjnie zawita wcześniej w progi naszego Walizkowego domostwa,więc Rodzicielka może oznajmić wszem i wobec,że ZACZYNA WEEKEND!!!


Uściski dla Was wszystkich!!!!



:)

wtorek, 3 lutego 2015

Kanapowy dylemat- rozwiązany!



Witajcie Kochani!

Ponad trzy miesiące temu prosiłam Was o pomoc w pewnym kanapowym dylemacie KLIK

Wasze zdanie  była dla mnie bardzo ważne. Tym też sposobem parę dni przed Świętami Bożego Narodzenia przyszła ONA....Moja wymarzona jasnosiwa piękność!
 




Stanęła dumnie w trzecim pokoju/ tarasie zimowym. 

I pomyśleć,że tego pomieszczenia mogłoby w ogóle nie być.

 Byłby po prostu częścią ponad 40 metrowego tarasu. Byłby,gdyby nie nasz plan przeszklenia i zagospodarowania go na dodatkowy pokój.
Ty sposobem możemy się nim cieszyć przez okrągły rok.

Jest on moim ulubiony miejscem w całym mieszkaniu.
 No i metraż  przy tym zyskał!
Zwiększył się z niecałych 43m2 do prawie 53m2.

Wprawne oko zauważy kawałek choinki. Faktycznie, to tutaj właśnie stała nasza Panna Zielona.
 








Co do wyboru to zdecydowała jednak wygoda i funkcjonalność,czyli duży pojemnik na pościel,którego typ mojego M był pozbawiony.
Marka również była już przez nas sprawdzona,gdyż sofę  ROCK firmy Wajnert mamy w salonie i jest baaaardzo wygodna.
Ta, od swojej poprzedniczki różni się ilością poduszek ,szerokością boków,no i kolorem,który wybierałam przez internet,co łatwe nie było.

Zdaje sobie sprawę,że jeszcze daleka droga przede mną,aby ten pokój zyskał ostateczny zadowalający mnie wygląd.
Ale to właśnie jest najlepsze, ciągła możliwość urządzania.

Cieszę się na samą myśl o marcowym powrocie do Polski do naszego Domu!








Wieczorową porą jest bardzo nastrojowo i klimatycznie....









Zastanawiam się co zrobić z pustą ścianą z cegły?

Macie jakieś pomysły na jej aranżacje?

Korci mnie kolejna półka na grafiki,ale niebawem będę ich maniaczką.

Doradźcie coś?





Buziaki 
(chciałam napisać z ośnieżonej lekko Anglii,ale patrzę za okno i już śniegu brak)


Miłego popołudnia!



:)