piątek, 28 listopada 2014

Urodzinowy konkurs



Kochani moi!

 Dziś, dla mnie wyjątkowy dzień, bo Troje na Walizkach obchodzi swoje pierwsze urodziny.

Na wstępie, chciałabym Wam bardzo podziękować,że jesteście,czytacie,komentujecie.

Ten rok był dla mnie wyjątkowy,bo spędzony z Wami. Przez ten czas poznałam całe mnóstwo ciekawych osób,które nieustanne mnie inspirują i motywują do działania i dalszego pisania.

Odkryłam niesamowicie interesujące blogi tworzone przez ludzi z pasją. 

Dlatego, chcąc Wam podziękować za ten rok spędzony w naszych progach przygotowałam konkurs.

Do wygrania są mlecznik i kubek z literą T (jak Tea, lub Troje na walizkach:))

Mam tylko problem, czy obdarować obiema rzeczami jedną osobę,czy może wolicie, aby zwycięzców było dwóch?

Pozostawiam decyzję Wam.Wyraźcie ją w komentarzach.






 Oto zasady konkursu:

1. Wyraź w komentarzu chęć udziału w konkursie.

2. Udostępnij u siebie na blogu banerek konkursowy z linkiem do tego posta (zdjęcie powyżej).

3. Będzie mi miło,jeśli staniesz się obserwatorem bloga (nie jest to warunek konieczny).

4. Osoby nie posiadające bloga bawią się z nami.
 Proszę tylko o pozostawienie adresu e-mail w komentarzu.


















Mój pierwszy konkurs,więc przyznam się Wam,że mam tremę.

Ściskam Was wszystkich razem i każdego z osobna,bo to dzięki Wam ten blog istnieje. 

Cudownego dnia i całego weekendu.

Żegnamy listopad, nawet nie wiem kiedy przeleciał. Ten czas tak szybko mija. 

Czeka nas teraz najbardziej magiczny miesiąc. Mnie się marzy śnieg i białe święta...

Może w tym roku to marzenie się spełni.

Buziaki i powodzenia!
 

:)

poniedziałek, 24 listopada 2014

Renifer,wiewórka i nowa lampa


Za oknem cały czas szaro i zimno.

Wyjątkiem była sobota, kiedy nawet słońce się pojawiło.Od razu humor człowiek miał lepszy i z domu szybko wychodziło na spacer,aby choć trochę promieni złapać.

Był to jednak odosobniony przypadek,bo dziś niebo ołowiane i jeszcze pada,tak na dokładkę.

To chyba przez taką pogodę wszelkie siły i chęci mnie opuściły.

 Mam nadzieję,że to stan przejściowy, tym bardziej,że już niebawem pierwsze urodziny mojego bloga. Przydałoby się je jakoś fajnie obejść..:)

W tak nieciekawą pogodę umilam sobie czas nie tylko pyszną herbatą,ale również przedmiotami.

I tak drewniany renifer u nas zagościł.lampiony wyciągam i doświetlam się jak tylko mogę.

Potrzebuję światła bez dwóch zdań!














Wędruje tak nasz rogaś. Raz jest na półce,a zaraz potem stoi dumnie na parapecie.





 Oprócz poduszki z wilkiem jest jeszcze z wiewiórką.

W naszym pepco dostępne są jeszcze z sarenką,ale chyba na razie zwierzyńca mi wystarczy.





Od kiedy przyjechaliśmy z Anglii i powieszone zostały ostatnie lampy w salonie i pokoju L zrobiło się bardziej przytulnie. 

Długo szukaliśmy idealnej lampy do salonu. Jak już myśleliśmy, że nie znajdziemy tej jedynej,oczom naszym ukazał się ten druciak.

Nasza miłość od pierwszego wrażenia.







Miłego dnia Kochani!

A Wy jak radzicie sobi z jesienną chandrą?

Ściskam



:)

środa, 19 listopada 2014

Szaro wszędzie



Już prawie od tygodnia jesteśmy w Polsce i kolejny szaro-bury dzień za oknem.

Wstajemy ciemno,idziemy na zakupy i na spacer buro i na dodatek jeszcze zimno.

Na szczęście jod w powietrzu działa i L właśnie śpi głęboko.

Jest to jedyny moment kiedy mogę usiąść i odpocząć. 

To dopiero trzeci dzień od wyjazdu M,a ja mam wrażenie że nie ma go całe wieki.

Szkoda,że to jeszcze miesiąc. Chciałabym się móc cieszyć naszym miejscem na ziemi razem z nim.

 Herbata  zaparzona dla dwojga, też smakuje o niebo lepiej niż pita w pojedynkę...

Gdy za oknem szaro to i mi w duszy ten kolor się utrzymuje.

Dlatego salon został spowity tą barwą.
 






Praktycznie wszystkie piękne rzeczy ze zdjęcia czekały na mnie po przyjeździe.

Poduszkę już prezentowałam,ale tacę przywiózł mi mój brat,a cudowny mosiężny imbryk to prezent od moich rodziców z okazji naszej rocznicy ślubu.

Może wygląda niepozornie,a ma 0,7l pojemności.

Jest przepiękny:)!





Szary koc i lampion to biedronkowe łupy za które dziękuję mojej mamie:)












Uwielbiam takie momenty z pyszną herbatą, książką i kocem,a za oknem nasze osiedle jeszcze bardziej senne niż ja.

A jaka aura u Was?

Ściskam i miłego dnia


:)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Tipi w pokoju L



Kochani!

Melduję,że jesteśmy,dotarliśmy nad Bałtyk.

Nie było mnie parę dni,bo działo się sporo,wszystko było na wariackich papierach. 

Najpierw przyjazd i wypakowywanie mnóstwa rzeczy,potem wizyta mojego brata,spotkania z rodzicami.

W końcu wyjazd M.

Od wczoraj jestem w naszym mieszkaniu sama z L i z naszym psem na dokładkę:)

Tak jak obiecałam dziś pokój L i jego tipi.












Tipi trafiło do nas już na początku września, jeszcze przed wyjazdem do Anglii,ale L nie miał czasu się nim nacieszyć

Dziś wyjęłam je z garderoby i stanęło dumnie w jego pokoju.

Radość przeogromna zarówno dziecka jak i psa:)










 Największym zainteresowaniem cieszyły się lampki.






 
Na czubku zawisł kapelusz,prezent  przywieziony przez tatę z Australii.





 Wybierając tipi zdecydowałam się na kolor b&w. 

Poduszki w tym kolorze już miałam wcześniej.

Dokupiony został tylko dywanik i poduszka z wilkiem.











Mam nadzieję,że u Was pogoda lepsza,bo nad morzem szaruga totalna.

L, cały czas jest przeziębiony,więc noce są różne.

Teraz jeszcze śpi,więc jak wstanie zabawa w Indian murowana:)


Ściskam Was  BARDZO ciepło!


:)

środa, 12 listopada 2014

Mała przerwa w DUŻYM pakowaniu



Witajcie Kochani!

Trochę mnie nie było,a to za sprawą zwalczania przeziębienia u L i przygotowywaniami do wyjazdu.

Mam nadzieję,że Wam długi weekend minął miło,bez żadnych choróbsk.

Dziś, też tylko na chwilę wpadam,bo od rana biegam po domu i pakuję walizki, piekę pyszności na drogę,pasteryzuję domowej roboty słoiczki dla L.

W miedzy czasie ganiam za swym dzieckiem z chusteczkami.

Wszystko dlatego,że dziś wyjeżdżamy do Polski.

Zostajemy tam ponad miesiąc (ja z L).

 M, niestety po kilku dniach musi wracać.

Jednak obydwoje nie możemy się doczekać naszego pierwszego powrotu do nowego mieszkania.

Chociaż kilka dni będziemy mogli się nim cieszyć w komplecie.

Tak więc kolejne posty,aż do Nowego Roku będą już z naszej kochanej Ojczyzny.

L, wreszcie zasnął,więc w końcu chwila wytchnienia. Kto się pakował przy biegającym między nogami dziecku,ten wie o czym mówię.

Napój imbirowy i moje ulubione scony z rodzynkami.

  Więcej mi nie potrzeba...












Nowy kubek do kolekcji z moją ukochaną literą..:)







Wy, jak spędzacie dzisiejszy dzień?

Ściskam i zmykam,bo jeszcze prasowanie mnie wzywa.


Do zobaczenia w Polsce!!!!



:)

piątek, 7 listopada 2014

Ulubiony dzień tygodnia



Odkąd pamiętam piątek był moim ukochanym dniem.

 Już w czasach szkoły podstawowej,potem średniej nic nie było w stanie mojej miłości  zmienić.

 Stała w uczuciach jestem i tyle!

 Oznaczał  początek kilku wolnych dni,bez lekcji, szkoły, nauczycieli.

 W czasach liceum plastycznego, wiązał się z  tak wyczekiwanymi wyjazdami do domu.

Podczas  moich studiów z dala od domu ( w Krakowie) piątki  spędzałam w pracy, albo  czekając na moją wielką miłość,aż  samolot w końcu wyląduje.

Teraz,gdy jestem Mamą również ten dzień jest wyjątkowy,a to za sprawą wcześniejszych powrotów M z pracy. 

Wtedy cała nasza rodzina jest w komplecie i możemy cieszyć się z bycia razem.

Do powrotu M jeszcze kilka godzin,ale to nie znaczy,że nie można zacząć weekendu ciut wcześniej,prawda?






Nie wiem jak Wam,ale mi nawet zwykła kawa, pięknie podana smakuje o niebo lepiej...

Do tego jeszcze żywe kwiaty i jest pięknie!






 Róże  z okazji naszej rocznicy ślubu mają się cały czas dobrze,więc chyba były szczerze dane:)






Ulubiony konik dala od FROM NORD.








No i nowy rogaś:) 

Ależ mam doborowe towarzystwo.










Cudownego dnia!


Znajdźcie chwilę tylko dla siebie...


Ściskam

PS. Dziękuję Wam za liczne komentarze pod ostatnim postem.

Wasze zdanie jest dla mnie nieocenione!




:)

środa, 5 listopada 2014

W poszukiwaniu kawowego stolika



Pora naszego wyjazdu do Polski zbliża się wielkimi krokami.

 Im bliżej, tym częściej zastanawiamy się, czego nam jeszcze w mieszkaniu brakuje, co należałoby dokupić.

Tuż za sofą, o której wyborze pisałam TUTAJ plasuje się stolik kawowy.

W naszym salonie punktem centralnym jest wyspa,przy której bardzo wygodnie się zarówno siedzi jak i  przyjmuje gości.









Nie ulega jednak wątpliwości,że coś mniejszego również by się przydało.



źródło


Wybór dla mnie był oczywisty,bo marzyłam o stoliku Smile.

Znaleźliśmy go nawet,ale jego średnica 90cm niestety okazała się za duża do naszego niewielkiego salonu.

Że też nie robią wersji mniejszej 70cm!!!

I tak temat zszedł na dalszy plan,bo przeboleć nie mogłam,że moja okrągła piękność z nami nie zamieszka.



źródło


Jednak jak wiadomo,co się odwlecze...

I tak temat powrócił. Zaczęły się poszukiwania w internecie,wycieczki do sklepów stacjonarnych i nic.

Zawsze było jakieś ALE.

W końcu zniechęceni  fiaskiem poszukiwań stwierdziliśmy, że może sami zaprojektujemy idealny mebel,skoro nie możemy takiego znaleźć.

Rozmowa ze stolarzem już była,więc pora się zdecydować czy pozostajemy przy  stoliku okrągłym, czy może prostokątny nie byłby lepszym rozwiązaniem...???

No i znowu jest zagwozdka:)

Tak więc dziś kilka inspiracji i prośba do Was o radę...


źródło


źródło


Okrągły wydaję się być idealnym rozwiązaniem przy małym dziecku. Dodatkowym atutem byłaby półka i kółka, choć to nie jest warunek konieczny.

Jeśli chodzi o materiał to wiemy na pewno,że szkło odpada.


źródło


źródło


źródło


pinterest


Z prostokątnych stołów najbardziej podobają mi się te drewniane i lekko surowe.



pinterest


pinterest



źródło



źródło


źródło


Jak widać wybór nie jest łatwy.

Który jest Waszym faworytem?

A może znacie jakieś sklepy, gdzie można znaleźć coś ciekawego?



Miłego dnia Kochani!


:)