Będąc w Polsce żartowałam,że odpocznę po przyjeździe do "domu na walizkach".
Tydzień był bardzo intensywny, więc sama się sobie nie dziwię,że tak myślałam.
Po powrocie trzeba było kolejny raz przestawić się na tryb Mamy 24h/dobę bez dziadków, chętnych do pomocy.
Nadmorski klimat i moc wrażeń powodowały, że L zapadał w kilkunastogodzinny nocny sen,a my z M w końcu mogliśmy się wyspać.
Do dobrego szybko się człowiek przyzwyczaja,więc teraz postawiłam sobie za cel taką moc codziennych atrakcji,żeby L spał jak po całym dniu na plaży.
Pogoda dopisuje,więc już jest łatwiej plan wprowadzić w życie. Tyle, że Rodzicielka też TYLKO człowiekiem jest i zapas sił i energii ma ograniczony (wprost przeciwnie do jej 14-miesięcznej pociechy).
Stąd potrzeba chwili tylko dla siebie...
Truskawki ( już nie polskie),ale całkiem smaczne (ku naszemu zdziwieniu), słońce, książka.
Jednym słowem trzeba naładować akumulatory zanim L się zbudzi:)
Kolejną książka, którą zabrałam ze sobą to prezent urodzinowy od mojego brata. Paczka z książką była dla mnie wielką i bardzo miłą niespodzianką. Sam opis zachęca do lektury.
" Historia rodziny widziana oczami córki-w pierwszej części książki małej, później coraz starszej dziewczynki, w części drugiej- dorosłej już kobiety.
Ciepła, wzruszająca opowieść o pewnym rodzeństwie, o więzach między bratem a siostrą, o przyjaźniach, sekretach, ale nade wszystko o miłości- w każdej jej formie".
Uciekam oddać się lekturze.
Słonecznego dnia i całego weekendu! Wypoczywajcie z całych sił!
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz