Dziś, miało być zupełnie o czymś innym. Jednak od rana krzątam się, coś prasuję, składam....stąd post o pakowaniu:)
Czynność ta, jest nieodzowna w naszym życiu na walizkach. Powtarza się średnio co 6-8 tygodni. Teraz, wyjątkowo pakowanie ma nastąpić po zaledwie 4 tygodniach!
Bijemy własne rekordy, nie ma co!
Ale że powód wyjazdu ważny, bo nasze m trzeba odebrać i przypilnować jego urządzanie, stąd delegacja wyznaczona w skromnej postaci mojej i L jutro zawita do naszej pięknej ojczyzny:)
Tak więc, lecimy!
Z rana, dodam...oj,bardzo z rana!
Z takiego rana, że w środku nocy przyjdzie nam wyjeżdzać na lotnisko.
Pomyślałam, że łatwiej zacząć pakowanie od rzeczy Małego Człowieka.
Stąd L poszedł na pierwszy ogień!
Też tak macie, że w sklepie walizka wydaje Wam się wystarczająca, a jak przychodzi co do czego to kurczy się niemiłosiernie...!!!????
Po wyciągnięciu tylko NAJPOTRZEBNIEJSZYCH i NIEZBĘDNYCH rzeczy L z szafek w walizce zrobiło się podejrzanie ciasno...
... a gdzie jeszcze kombinezon, butle, ulubione zabawki, setka śliniaków...??
Pan Trąbalski leci z nami, a jakże :)
Ten po prawej pusty kawałeczek wolnej przestrzeni w walizce to dla mnie:)
Zobaczymy, czy po prawie siedmiu latach życia na walizkach zasługuję na miano "Super Pakowacza"
Wspominałam, że lecimy na minimum miesiąc:)
Tak więc ja uciekam mierzyć się z wyzwaniem, życząc Wam cudownego weekendu!
ps. mam nadzieję zobaczyć w końcu śnieg tej zimy:)
A jak u Was z pakowaniem?
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz