Witajcie po bardzo ciepłym weekendzie:)
Pogoda w końcu dopisała i dwa dni spędziliśmy "piknikując".
W sobotę wybraliśmy się do cudownej posiadłości z wielkim parkiem,a w niedzielę pokusiliśmy się o wyprawę w góry.
Po 1,5h jazdy znaleźliśmy się w Church Streton cudownym miasteczku, z którego już było blisko do celu naszej podróży Carding Mill Valley.
W sklepiku można było kupić lokalne miody, dżemy i rękodzieło. Uwielbiam takie miejsca,więc pokusiłam się o pewien drobiazg...
Pierwsze co rzuciło nam się w oczy to pasące się i wszechobecne owce.
Piękne widoki...
i pierwsze w tym roku truskawki.
Przez dolinę przepływa strumień, w którym bawią się dzieci "uzbrojone "w siatki na ryby i kalosze:)
I znowu owce, które podeszły pod nasz koc i zostały poczęstowane kawałkiem jabłka:)
L miał radochę:)
Nasz piknik urządziliśmy w cieniu tego drzewa.
W tym malowniczym miejscu mieszkają ludzie. Zazdroszczę:)
Z cyklu: "kto kogo obserwuje":)
Wróciliśmy wymęczeni ale bardzo zadowoleni. L zasnął od razu w aucie:)
Dziś u nas kolejny słoneczny dzień,ale od jutra ochłodzenie.
Miłego tygodnia kochani!
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz